Dwie ofiary mrozów w okolicach Białki Tatrzańskiej

- Wczoraj wieczorem 63-letni mężczyzna wyruszył na swoją bacówkę w okolicach Białki Tatrzańskiej. Dziś o godz. 9 rano zamarzniętego górala w śniegu odnalazł jeden z okolicznych mieszkańców, który usłyszał ujadanie psów. Prawdopodobnie mężczyzna w nocy nie przeżył powrotu do domu przez wysokie zaspy - mówi Jakub Rogoziński, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji.

W nocy natomiast doszło do pierwszej tragedii. Mężczyzna odprowadzał owce do swojego domu w Groniu. Gdy jego żona straciła z nim kontakt telefoniczny (około północy), zawiadomiła policję. Akcję poszukiwawczą prowadziło czterech strażników Tatrzańskiego Parku Narodowego i dwóch policjantów.

- Mężczyzna rano wyszedł z domu po swoje owce. Nie wziął ze sobą jedzenia. Był ubrany w jeansy, gumiaki i letnią kurtkę - relacjonuje Edward Wlazło, szef Straży Parku TPN.

Niestety, martwego mężczyznę ok. godz. 4.30 kilkaset metrów od jego domu w miejscowości Groń odnalazł Grzegorz Lorek, zastępca komendanta Straży Parku. 33-latek zmarł z wychłodzenia. Wcześniej strażnicy natrafili na jego owce. Mężczyzna osierocił czwórkę dzieci.

W Zakopanem i okolicach ciągle pada śnieg. Pod Giewontem leży już przeszło 60 cm śniegu. W Tatrach miejscami pokrywa przekracza nawet metr. Rano na Hali Gąsienicowej temperatura spadła do 15 st. poniżej zera. Nie ma praktycznie warunków do uprawiania turystyki. Ratownicy TOPR ogłosili drugi stopień zagrożenia lawinowego.

p