Dziurawiec na dachu i nerwówka

Osiedle romskie w Krośnicy. To tu od zawsze mieszka Stanisława Ciureja razem z mężem i dziećmi oraz 8-miesięczną wnuczką. Jej dom składa się z pokoju, niewielkiej kuchni i dodatkowego pomieszczenia. Nad nim właśnie w ubiegłym roku poprawiany był dach. Środki na remont wyłożyła gmina. Wybrany przez nią wykonawca zapewniał, że wszystko będzie w porządku. Deklarację zweryfikowała zima. - Na początku byłam zadowolona, że nie kapało, ale później okazało się, że to jakaś katastrofa - żali się Stanisława Ciureja. - Jak przyszedł mróz, woda zaczęła się skraplać i mieliśmy na ścianach lód przez całą zimę.

Kobieta zgłosiła uwagi do gminy. Obiecano jej poprawić dach na wiosnę. Remont zrobiono pod koniec wakacji, bo gmina dopiero wtedy otrzymała dodatkowe środki na poprawę warunków mieszkaniowych całego romskiego osiedla. Nowy wykonawca, oprócz zabezpieczenia dachu, dla większej szczelności położył dodatkowe płyty regipsowe. - Na nic to wszystko - tłumaczy Stanisława. - Kiedy w ubiegłym tygodniu przyszła ulewa, musieliśmy miski kłaść na łóżka, bo tak się lało z dachu. Chciałabym mieć, jak każdy inny, godne warunki do mieszkania. Od 3 lat w gminie słyszę obietnice, że w końcu mi zrobią wylewkę pod fundamentem, czas mija, a ja nadal jej nie mam - nie kryje wzburzenia kobieta. - Przez moje okna wieje tak, że ciężko, gdy wiatr przyjdzie, wytrzymać. Czym mogę, zatykam dziury. Tak jednak normalnie nie da się żyć - zaznacza.

Pani Stanisława pokazuje inne domy na romskim osiedlu, gdzie wstawiono nowe okna i drzwi. W niektórych budynkach zamontowano również umywalki. Kostką wyłożono nowy chodnik. Prace najwyraźniej dobiegają końca, tylko w jej domu jest, jak było. - Wpadłam kiedyś w szał i nakrzyczałam na majstra. Wiem, źle zrobiłam. Człowiek czasami z nerwów nie wie, co robi. On po tym wszystkim pojechał do gminy i zostawił robotę - wspomina.

Wójt Stanisław Gawęda wyjaśnia, że na remonty na osiedlu romskim gmina wyłożyła prawie 140 tys. zł. Część środków pochodziło z własnego budżetu, część ze środków urzędu wojewódzkiego. Z całej kwoty ok. 42 tys. przeznaczono na poprawę infrastruktury: kładkę i chodnik. Inwestycja ma być niebawem ukończona.

- Znam sprawę pani Stanisławy, byłem u niej i widziałem, co trzeba zrobić - tłumaczy wójt Gawęda. - Niestety, problem w tym, że wykonawca, choć chce, nie da rady niczego tam poprawić. Ostatnim razem, gdy był u niej, usłyszał tak wiele nieprzyjemnych słów, że przerwał pracę. Nikt przecież nie pozwoli sobie, by go ktoś wyklinał i złorzeczył całej jego rodzinie. Podobnie było w ubiegłym roku kiedy u pani Stanisławy robiono dach.

Podobnych problemów, jak zapewnia wójt, nie było podczas remontów pozostałych romskich domów, na czym ich mieszkańcy zyskali. - Spróbuje jeszcze raz przekonać wykonawcę, by spróbował dokończyć to, co u pani Stanisławy zaczął. Może się uda. Podjedziemy i zobaczymy, co da się tam zrobić - obiecuje Gawęda.

ad